Trochę Polski łaskawie poproszę,
bom jej głodny, a tego nie znoszę.
Głodnym bieli, a także czerwieni,
co dziś tęczą dość często się mieni.
Głodnym wersu brzmiącego Norwidem,
gdy dzisiejszą poezję ze wstydem
czytam, rozum katorgom poddając,
a i trzewia nierzadko - rzygając.
Głodnym też ja akordu Szopena,
co zwykł ciszę w Elizjum zamieniać.
O!!! Jedną arię z Halki poproszę.
Że co? Że dzisiaj nie śmierdzę groszem?
Prawdę prawisz kramarzu przemiły,
lecz miej litość i przywróć mi siły,
dając mi Polski choć odrobinę,
choć dwa deko, no i jeszcze…krztynę.
Nie okazał kramarz swej łaski.
Nie napełnił żebraczej on miski.
Lecz nie troska, a radość niemała
na kloszarda twarzy jaśniała.
Ze spiżarni wyciągnął on nutę
i jął nucić z wyraźnym zachwytem:
“Prawda? Już mnie nie porzucisz!
Wrócisz w nasze góry, wrócisz,
Sokole mój!
Nad rzeczułką ja usiędę
I tak tęskno czekać będę
Aż przylecisz wraz.
Wtedy będziem zawsze społem,
Zawsze z tobą, z mym sokołem,
Chyba śmierć rozłączy nas!” *
Ktoś znalazł nad ranem jego ciało.
W kronice codziennej zawidniało:
Umarł kloszard przy miejskiej fontannie.
Umarł z głodu - wieść niesie fanfarnie.
Odszedł on dokądś z aniołów armią,
gdyż serce zbyt małą jest spiżarnią.
Moherowy
* - Fragment libretto z opery “Halka” Stanisława Moniuszki.