Moherowy Moherowy
2619
BLOG

Zamach - "Niekończąca się historia"

Moherowy Moherowy Polityka Obserwuj notkę 20

Na wstępie wytłumaczę tytuł, który może się spotkać z protestami chyba niezbyt naiwnych osób, ale zatrudnionych do tego, ażeby wszem i wobec wieścić, iż 10 kwietnia 2010 roku na podsmoleńskim lotnisku Siewiernyj, doszło do nieszczęśliwego wypadku.
Ani raport MAK autorstwa pani Anodiny, jak również raport Millera w najmniejszym nawet stopniu, nie wykluczają zamachu, a jedynie w nieudolny sposób w obu przypadkach, ktoś stara się zdezawuować opinię, że na Siewiernym do zamachu jednak doszło.
Oba raporty w swoich założeniach skupiają się na “katastrofie", czyli na samolocie TU154M-101, na podsmoleńskim lotnisku i na zapisach czarnych skrzynek, jak również na załodze Tupolewa i jego pasażerach z uwagi na przypisany im charakter.
Nie dotyczą one natomiast innych zapisów, tych na kamerach na przykład, dokonanych przez reporterów.
Dla mnie niezbitym dowodem na to, że mamy do czynienia z zamachem, jest wypowiedź Wiktora Batera, który wyraźnie, nie pozostawiając żadnych wątpliwości, informuje opinię publiczną o tym, że po katastrofie rozmawiał on z członkami oficjalnej delegacji, udającej się na uroczystości w Katyniu, czyli z pasażerami TU 154M - KLIKNIJ
Przekaz jest jasny i nie wymaga on żadnych errat.
Narracja pana Batera w późniejszym czasie oczywiście ulega diametralnej zmianie i tak rok po zamachu na łamach “Dziennika” możemy zapoznać się z historyjką o herbatce serwowanej przez harcerzy i aliansach z dziennikarkami z Reutersa, no i oczywiście ani słowem nie wspomina on postaci Krzysztofa Knyża, który jak wiemy już nie żyje.
Prymitywny i naiwny zabieg manipulacyjny polega na tym, że w wywiadzie z Wiktorem Baterem publikowanym na łamach “Dziennika”, Bater członkiem oficjalnej delegacji państwowej, czyni swojego “serdecznego przyjaciela – polskiego dyplomatę, pracującego niegdyś w Moskwie, a wówczas włączonego w delegację MSZ, która oczekiwała prezydenta na lotnisku Siewiernyj"; prawda, że naiwne?
Że nie znamy pesronaliów “serdecznego przyjaciela” pana Batera, to tylko mały szczegół.
W tym momencie należy się usprawiedliwienie panu Baterowi, bowiem każdy normalny człowiek w obliczu zagrożenia podzieleniem losu swojego wspópracownika (vide Krzysztof Knyż - autor filmu z awaryjnym lądowaniem TU154M - 101), niechybnie również wykazałby się troską o własne życie - KLIKNIJ.

Jako że ja do naiwnych osób nie należę, tak więc zaliczam się do grona apologetów teorii, że tamtego feralnego dnia doszło do zamachu terrorystycznego, którego celem była eksterminacja głowy państwa polskiego, Dowództwa Sił Zbronych RP, ale także, a może przede wszystkim, likwidacja jedynej, istniejącej w Polsce opozycji politycznej w postaci PiS i tej ostatniej kwestii poświęcę kilka wersów w dalszej części notki.

Zapewne wielu osobom znana jest postać blogera wystepującego w sieci jako Free Your Mind - autora książki “Czerwona strona księżyca”, któremu przypisuję się powstanie teorii o tzw. “maskirowce”, czyli o tym, że “katastrofa” rządowego Tupolewa została zainscenizowana.
Jeszcze więcej osób zapewne zna postać pana Antoniego Macierewicza, który stojąc na czele parlamentarnego zespołu, mającego wyjaśnić okoliczności “katastrofy”, przy pomocy uznanych autorytetów w dziedzinie katastrof lotniczych ustalił, że na pokładzie samolotu doszło do dwóch wybuchów.
Dla mnie bardzo dziwnym zjawiskiem jest to, że ktoś uznał, iż teorie FYMa i zespołu pana Macierewicza wzajemnie sie wykluczają.
Trudno jest mi zrozumieć zaistniałą sytuację.
Wiemy, że w sieci doszło do prowokacji mającej na celu skompromitowanie postaci FYMa i jego dorobku w zakresie uwiarygodnienia opinii, że “maskirowka” była faktem.
Ja osobiście wysuwam tezę, że tak FYM, jak również pan Macierewicz mają rację.
Scenariusz, który opracowali zapewne najlepsi w dziedzinie przeprowadzania akcji podobnej, tej z 10 kwietnia, zwierał punkt “maskirowki”, jako jego podstawowy element.
Szczątki samolotu, które filmował Sławomir Wiśniewski nie są szczątkami TU154M-101 i nie ma znaczenia tutaj to, czy Wiśniewski był świadomym tego, co mu przyszło filmować.
Tupolew z polską delegacją na pokładzie, zmuszony do awaryjnego lądowania, za pomocą dwóch ładunków wybuchowych, został “posadzony” w ściśle określonym miejscu, nieopodal lotniska zresztą, a po filmie Koli, można stwierdzić, że dokładnie w tym samym miejscu, gdzie wcześniej skupiono szczątki Tupolewa, będącego teatralnym rekwizytem całego dramatu.
Upadek samolotu z niewwielkiej wysokości sprawia, ze kadłub Tupolewa pozostaje nietknięty.
Kilka osób opuszcza wrak samolotu o własnych siłach i te osoby właśnie podczas podwieszania kadłuba do ciężkiego śmigłowca transportowego, zostają zastrzelone przez rosyjskie służby, co zostało uwiecznione na ścieżce dźwiękowej filmu Mendiereja.
Kadłub z resztą pasażerów zostaje odtransportowany w “bezpieczne” miejsce.
Osoby zastrzelone, nie są zapewne ani wojskowymi, gdyż tych plan zakładał, wziąć żywcem, ani zapewne wśród nich nie było Prezydenta RP - Lecha Kaczyńskiego, bo i on ze swoją wiedzą, był  cennym czynnikiem dla “spowiedników”, którzy mieli potem przesłuchiwać osoby uprowadzone.
Jakimś cudem trzem osobom udało się umknąć likwidatorom i ujawniły się one po opuszczeniu przez komando Specnazu terenu, gdzie pozostał już tylko wrak samolotu z filmu Wiśniewskiego pt. “Ja pierdolę, to przecież nasz”.
Oczywiście na miejscu są odpowiednie siły, które skutecznie zadbały o to, ażeby trzy osoby, o których wspominały media, że przeżyły “katastofę”, po prostu wyparowały, a wieść o trójce ocalonych uczestników lotu, przekształcono w nic nieznaczącą plotkę.

Wszystkie osoby, które dla rosyjskich służb miały jakiekolwiek znaczenie, przesłuchano w sposób charakterystyczny dla takich sytuacji, czyli przy użyciu odpowiednich metod i środków, mających na celu wydobycie całej wiedzy z osób poddanych takiemu procesowi przesłuchania.
Idąc dalej tym tropem, można w logiczny sposób wytłumaczyć fakt, że ciała polskich dowódców wojskowych wróciły do kraju jako ostatnie.
Słynny “wyścig” pana premiera z J.Kaczyńskim, skutkujący tym, iż opóźniono przyjazd Kaczyńskiego na miejsce, czyli na Siewiernyj, wcale nie miał na celu spowodowanie, ażeby pan premier pojawił się tam jako pierwszy, ale zapewne ma to ścisły związek z ciałem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, które wówczas, czyli podczas trwania “wyścigu”, nie było jeszcze gotowe do identyfikacji.
Tu wysunę brawurową tezę, że podczas gdy J.Kaczyński identyfikował ciało brata, to ów brat jeszcze żył, bowiem nie uważam, ażeby od momentu “katastrofy”, do momentu identyfikacji zwłok prezydenta, czas na wyciągnięcie całej wiedzy od Lecha Kaczyńskiego, był czasem wystarczającym.
Nie będę tu przedstawiać szczegółowo swojego paradygmatu w kwestii, dlaczego J. Kaczyński zidentyfikował ciało, jako ciało swojego brata, bądź w jaki sposób wprowadzono go w błąd i przypomnę tylko, że w dużej mierze przy identyfikacji zaważyła blizna na jednej z kończyn Lecha Kaczyńskiego.
Pozostaje pytanie, czy owa kończyna w momencie identyfikacji była integralną częścią ciała, czy też może oddzielnym elementem zwłok przedstawionych do rozpoznania, bo jak wiemy z doniesień medialnych, ciało prezydenta było rozczłonkowane - pozbawione ręki i nogi.
Jeżeli blizna była na jednej z kończyn będących osobnym elementem zwłok, to wnioski nasuwają się same i to wnioski bardzo drastyczne.
Stąd też pominę ich przedstawianie tutaj.
Na koniec tej części rozważań dodam, że moja teza jast o tyle mocna, gdyż nie istnieją żadne dowody, które mogłyby ją obalić. Żadne!!!

Niedawno w sieci pojawiła sie znakomita, żeby nie rzec genialna analiza faktów dokonana przez blogera Rolex, którą autor zatytułował “Kasyno” i uważam, że każdy Polak, któremu los jego kraju nie jest obojętny, powinien koniecznie zapoznać się z tym materiałem w celu wyciągnięcia zeń odpowiednich wniosków, bądź potwierdzenia swoich własnych, a w tym drugim przypadku, uzyskania również przekonania, że nie jest się jakimś odosobnionym przypadkiem w mniemaniu, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu.
Jeżeli ktoś jeszcze nie poznał treści opracowania Rolexa, to polecam ten materiał bardzo gorąco i znajdziemy ów TUTAJ.

Jako że Rolex dokonał analizy w sposób znakomity, nie będę tu powielać jego ustaleń, a jedynie ograniczę się do zwrócenia uwagi na pewien brakujący element w “Kasynie” Rolexa.
Z analizy wynika, że autor doskonale rozumie, czym jest dezinformacja i czym są służby biorące udział w smoleńskim zamachu, niezależnie od tego z jakiego kraju pochodzą.
Te rosyjskie należy śmiało uznać za jedne z najbardziej skutecznych i perfekcyjnych w swoim działaniu na świecie, jeżeli nie za najlepsze.
Tamtejsi stratedzy i analitycy opracowujący schemat przeprowadzenia akcji podobnej do tej z Siewiernego, to detaliści, którym nie może umknąć najmniejszy nawet szczegół, mogący być przyczyną niepowodzenia całego przedsięwzięcia, bądź ujawnienia jego autorów.
Przy całej perfekcji z jaką dokonano eksterminacji odradzających się polskich elit pod Smoleńskiem, to jeden czynnik jednak nie został wkalkulowany przy planowaniu zamachu.
Mam tu na mysli nieprzewidywalną nieobecność Jarosława Kaczyńskiego na pokładzie Tupolewa w dniu tragedii.

Pamiętamy wszyscy z jaką skrupulatnością dokonano przejęcia urzędu prezydenta przez pana Komorowskiego, podczas, gdy nie było podstaw prawnych do takiego aktu, bowiem potwierdzenie śmierci Prezydenta Kaczyńskiego, przypisywane jest na moment, wcześniej wspomnianej identyfikacji zwłok prezydenta przez J. Kaczyńskiego.
Pamiętamy także przeszukania mieszkań i pokoi w sejmowym hotelu osób, które już nigdy miały do nich nie powrócić.
Takie zachowanie, świadczy tylko o stuprocentowej pewności ze strony podejmujących decyzje o takim postępowaniu służb, że osoby, których mieszkania, czy hotelowe pokoje zostały przeszukane, na zawsze zniknęły.
Cały proces medialnej dezinformacji trwający do dzisiaj, skutecznie ogłupiającej polskie społeczeństwo, to autorski majstersztyk ludzi odpowiedzialnych za zamach.
Więc jeżeli pomyślano o wszystkim z dopracowaniem najmniejszych szczegółów, to zapewne w misternym planie istniał też punkt zapisany grubą czcionką pt. “PiS”.
I to jest własnie element, który w swoich rozważaniach pominął Rolex.

Jak wcześniej wspomniałem, to zamach był wyliczony nie tylko na anihilację prezydenta RP, który jak wiemy także był w opozycji do rządu i wojskowych elit wykształconych pod auspicjami NATO, które w przyszłości mogłyby być skutecznym narzędziem w rękach prezydenta, Lecha Kaczyńskiego w obronie suwerenności Polski, bo była przewidziana także likwidacja PiS - jedynej formacji w Polsce, na bazie której może dojść do utworzenia realnej siły, mogącej skutecznie przeciwstawić się likwidacji państwa polskiego.
Eksterminacja obu braci Kaczyńskich, równałaby się z likwidacją PiS i to nie ulega żadnym wątpliwościom.
Tak więc na kogo - używając terminologii Rolexa - postawił “planista”, bądź “gracz” szykując scenariusz dotyczący tej kwesti całego planu?
Proszę mi powiedzieć, kto byłby naturalnym kandydatem na szefa PiS po 10 kwietnia 2010 roku, gdyby wówczas Jarosław Kaczyński także wsiadł na pokład TU154M - 101?
I ostanie już pytanie - kto jest, lub był spiritus movens rozłamu w PiS, rozłamu, który inicjowano już dużo wcześniej, ale ostatecznie, którego próbę podjęto stosunkowo niedawno, bo dość dziwnie mogłoby to wyglądać tuż po smoleńskim zamachu, gdy się okazało, że Jarosław Kaczyński jednak żyje.
Nasuwa się wniosek, że punktem zbornym wszelkiej swołoczy jest Bruksela o stołki w której tak mocno prosili niektórzy Jarosława Kaczyńskiego.
To tyle.

PS Uważam, że gruntowne wyjaśnienie sprawy zamachu będzie niemożliwe, nawet po objęciu władzy przez obóz J.Kaczyńskiego z uwagi na udział w nim strony rosyjskiej, jednak uda się ustalić winnych śmierci polskiej delegacji w Polsce i pociągnąć ich do odpowiedzialności.

Moherowy
O mnie Moherowy

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka